środa, 29 sierpnia 2012

*Larry* Pozwól mi zapomnieć.. +18.

napisany chyba trzy miesiące temu,.dopiero dziś oddany do publikacji. niie betowane. typowy gejszot. mocna scena erotyczna. dzieci i osoby nietolerujące opowiadań homoseksualnych są proszeni o wyjście. a reszcie mówię:
ENDŻOJ.

- Louis! – Z takim oto okrzykiem, przebiegłem przez próg niewielkiego domu, położonego w cichej okolicy. W pośpiechu skierowałem swoje kroki na schody, które prowadziły na piętro. Pokonywałem kilka stopni na raz, nie zważając na nic, byleby tylko jak najszybciej znaleźć się u celu mojej szaleńczej gonitwie. Doskonale wiedziałem gdzie iść, gdzie najprędzej znajdę mojego przyjaciela. W kieszeni spodni ciążył mi telefon, w którym wciąż była rozpaczliwa wiadomość od Louisa, bym przyszedł do niego jak najszybciej. Zero wyjaśnień, zero tłumaczeń. Zwykłe „przyjedź do mnie, błagam. Potrzebuje cię.” wystarczyło, bym rzucił wszystkie zajęcia, którymi zajmowałem się do tej pory, wsiadł w samochód, przejechał kilkadziesiąt kilometrów i na złamanie karku pędził do istoty, która była dla mnie tak cholernie ważna. Bez wahania podbiegłem na koniec korytarza i z trudnością zatrzymałem się pod drzwiami. Uchyliłem je, lecz ujrzałem tylko tajemniczą ciemność, co było zaskakujące, ponieważ było dopiero późne popołudnie. Otworzyłem drzwi szerzej i przesunąłem dłonią po ścianie, by znaleźć włącznik światła. Nie mogąc go jednak namierzyć, przestąpiłem próg pokoju, licząc że nikłe światło z korytarza rozświetli mi mroki pokoju Louisa.
Usłyszałem cichy szelest i chwilę później poczułem jak silne ramiona zaciskają się na moim ciele. Bazując na zmyśle węchu wyczułem, że to mój przyjaciel. Jego dłonie kurczowo trzymały się moich pleców, a jego twarz była wtulona w moje kręcone włosy. Usłyszałem cichy szloch ze strony Louisa. Złapałem go w pasie jedną ręką, a drugą przeczesałem jego splątaną czuprynę, na której o dziwo nie było lakieru do włosów. Nie wiem ile czasu trwaliśmy tak w zupełnych ciemnościach, niemi, jedynie czerpiąc ukojenie z wzajemnej bliskości. Po dłuższej chwili Louis odsunął się ode mnie i zrobił kilka kroków w głąb pokoju, tak, że zupełnie zniknął mi z oczu. Usłyszałem trzeszczące sprężyny łóżka. Niewiele myśląc podążyłem w jego ślady. Usiadłem na miękkim materacu i tak blisko mojego towarzysza, że słyszałem jego każdy oddech. Jak dobrze pamiętałem, to gdzieś obok musiała znajdować się malutka szafka nocna, na której znajdowała się mała lampka, dająca nikłe światło. Nie myliłem się. Szybko ją zapaliłem, a pokój ogarnęła nikła poświata. Wystarczyło, bym krzyknął na widok Louisa, którego teraz dostrzegłem o wiele lepiej. Zapuchnięte oczy, łzy spływające po policzkach, szyi, znikające pod naddartą koszulką. Potargane włosy, poobgryzane do krwi paznokcie, przekrwione oczy i usta wygięte w grymasie przeraźliwego smutku i rozpaczy. Wpatrywałem się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Mój boże, co się mogło stać?
- Eleonor odeszła.. - Odparł, jakby miał bezpośredni wgląd w moje myśli. Zamarłem wpatrując się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Przecież oni byli razem ide.. – Na zawsze. Odeszła do innego świata. Już nie wróci.
Moje serce w tym momencie przestało bić. Wszystkie czynności życiowe zatrzymały się wraz z uświadomieniem sobie tego, co właśnie Louis powiedział zduszonym, cichym i słabym głosem. Eleanor nie żyje. To niemożliwe. Moja dolna warga zaczęła drżeć, a w kącikach oczu pojawiły się błyszczące łzy. Wyraz mojej twarzy coraz bardziej przypominał ten Louisa. Przysunąłem się do niego i przytuliłem go, najmocniej jak umiałem. Ciężko stwierdzić, czy robiłem to, bo czułem się okropnie, czy w ten sposób chciałem pomóc przyjacielowi, poradzić sobie z całym tym faktem. Nie wiem, kiedy oboje zaczęliśmy płakać jak małe dzieci, obejmując się wzajemnie, spragnieni bliskości, która dawała nam ukojenie w całej sytuacji. Zawsze byliśmy dla siebie podporą moralną, która umożliwiała podniesienie się nawet po najgorszym upadku, lecz teraz oboje złamaliśmy się, w jednym momencie, niezdolni by nieść jakąkolwiek pomoc. Gubiliśmy się nawzajem w uczuciach i smutku. Sam nie chciałem pogodzić się że śmiercią najpiękniejszej istoty pod słońcem, która dla Louisa była całym światem. Eleanor była idealna i nie zasłużyła na śmierć. Anioły nie mogą umierać. Miały długie minuty, a każda z nich zdawała się godziną dla krwawiącego serca i potrzaskanej duszy.
- Louis, shhh. - Pogładziłem przyjaciela po włosach, gdy sam już powoli odzyskiwałem spokój. Delikatnie odsunąłem się od niego, by spojrzeć w jego przekrwione oczy. - Popatrz na mnie, proszę.
- Nie chcę. - Cichy szloch przyjaciela łamał mi serce w pół. - Nie chcę, nie chcę.
- Słońce.. - Chwyciłem go za podbródek, czym zmusiłem go do wykonania mojej prośby. - Musisz żyć dalej. Musisz być silny. Musisz przez to przejść, rozumiesz? Ja ci pomogę jak tylko będę mógł, obiecuję.
- Zostaw mnie. - Louis wyrwał się z mojego uścisku. - Zostaw mnie do cholery. Ty nie rozumiesz.
- Nie opuszczę Cię Lou. Posłuchaj mnie. Masz mnie, nie jesteś sam. – Złapałem go mocno za dłoń. - Jesteś dla mnie ważny i zrobię wszystko, byś przeszedł przez tą sytuację cały. Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Masz mnie, nic Ci się nie stanie, Obiecuję.
Wiedziałem, że przesadzam w słowach i może mówię więcej, niż zazwyczaj, ale mało mnie to obchodziło. Sam miałem problemy z opanowaniem emocji. Było mi niewyobrażalnie ciężko i nie miałem pojęcia jakim cudem wyglądam na tak opanowanego, jak w chwili obecnej. Spojrzałem na przyjaciela, który siedział na łóżku ze spuszczoną głową, a jego wzrok bezmyślnie wlepiał we własne kolana.
- ... mnie. – Wyszeptał Louis tak cicho, że nie dosłyszałem co powiedział.
- Czy mógłbyś powtó..
- Pocałuj mnie. – Odwrócił się w moją stronę, a jego oczy wyrażały ogromny ból.
Siedziałem tak oszołomiony dopóki nie przysunął się on do mnie i chwycił mojej twarz w swoje dłonie. Drgnąłem i mimo, iż w głębi serca bardzo tego chciałem, nie mogłem się przekonać, by spełnić jego prośbę. Patrzyłem jedynie w jego smutną twarz, w zapłakane i zapuchnięte oczy i policzki, po których spływały słone krople, znacząc mokre ślady na delikatnej skórze. Byłem rozdarty. Nie mogłem, a chciałem.
- Harry, proszę. – Jego szept ranił mnie bardziej, niż mogłoby to zrobić cokolwiek innego. – Pozwól mi zapomnieć.
Louis ponownie przysunął swoją twarz do mojej, tak że nasze nosy dzieliło kilka centymetrów. Zatrzymał się w tej pozycji i czekał na mój ruch. Wiedziałem, że nie mogę mu odmówić. Nie chciałem. Jakaś cześć mnie, aż rwała się do tego cholernego pocałunku, którego wcale nie powinno tu być. Z drugiej strony, uważałem że to wysoce nieodpowiednie i nijak nie powinienem do tego dopuścić. Spojrzałem w tęczówki mojego przyjaciela tak przeszywająco, jakbym miał zamiar ujrzeć w nich samą duszę chłopaka. Chłonąłem wzrokiem przepiękny kolor jego oczu. Nie wiem ile trwałem w podobnej chwili zawieszenia, ale zdawało mi się że mija wieczność. Louis wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem. Delikatnie przysunąłem się do niego i pocałowałem jeden z jego policzków, który był mokry od łez. Słony smak nie przeszkadzał mi. Podjąłem decyzję. Musiałem to zrobić, musiałem spełnić jego wyjątkową prośbę, musiałem mu pomóc w każdy sposób, w jaki umiałem. Skoro uważał on, że to jest jeden z nich, nie powinienem wcale dyskutować. Już bez zbędnego wahania przesunąłem swoje wargi, tak by zetknęły się z jego ustami. Aż wstyd przyznać, ale to był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Nigdy nie stroniliśmy sobie czułości, przez co stawaliśmy się tematem wielu zabawnych rozmów na temat rzekomego homoseksualizmu, ale każdy z nas w głębi serca wiedział, że łączy nas tylko i wyłącznie bardzo silna, męska przyjaźń, której inni mogą nam tylko zazdrościć. Więc teraz ten pocałunek, który Louis stosunkowo do czasu pogłębiał coraz bardziej, pozostawił mi sprzeczny osąd co do sytuacji naszej dwójki. Zadrżałem, gdy poczułem język chłopaka, który niepozornie próbował rozchylić moje wargi na tyle, by bez problemu wślizgnąć się do środka. Byłem całkowicie bierny, pozwalałem mu na wszystko w tym momencie. Należałem do niego. Byłem jego zabawką, odskocznią i co dziwne - nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu. Rozchyliłem usta i poczułem ciepły oddech Louisa, w tej samej chwili, co jego dłoń wplotła się w moje kręcone włosy, by przyciągnąć mnie do siebie jeszcze bliżej. O mało nie warknąłem z radości w usta Louisa, który pewnie nie wiedział jak wrażliwy jestem na dotyk i jak wielką sprawia mi on przyjemność. Nasze wargi ocierały się o siebie w doskonałej synchronizacji, tworzyły jedność. Oparłem się o zagłówek łóżka plecami, a mój przyjaciel bez zastanowienia usiadł na moich udach. Złapałem go w pasie i przyciągnąłem do siebie jeszcze bliżej. Czułem jak język mojego towarzysza delikatnie pieści moją dolną wargę, sprawiając nam obu niesamowitą przyjemność. Gdy stwierdziłem w myślach, że lepiej być mi już nie może, poczułem jak coś zaczyna uciskać mnie w dość strategiczne miejsce na ciele mężczyzny. Bez skrępowania jęknąłem, gdy zrozumiałem, że właśnie czuje na swoim kroczu cienki materiał jeansu, za którym chowa się twardniejący już członek Louisa. Nawet nie przyszło mi do głowy, że coś podobnego może mieć miejsce. W tej chwili byłem niczym młodzik nieświadomy anatomii ludzkiego ciała. Chłopak przeniósł swe pocałunki na moją wrażliwą szyję, a ja niemal wiłem się pod dotykiem jego cudownych ust. Zapomniałem o wszelkich zmartwieniach, kłopotach i wątpliwościach, tak jakby w jego ramionach nic nie miałoby dla mnie większego znaczenia. Liczyliśmy się tylko my. Jego dłonie wcisnęły się pod moją szarą koszulkę i delikatnie zaczęły uciskać wyrobione ćwiczeniami mięśnie brzucha. Zaskoczony nie byłem, lecz gdy zimne palce Louisa otarły się o moje sutki, drgnąłem niepewny, co będzie dalej. Nie musiałem domyślać się zbyt długo, bo po chwili moja górna część garderoby wylądowała na podłodze.
- Louis. – Powiedziałem, gdy tylko udało mi się złapać choć jeden, spokojny oddech. – Pocałunki, nie mówiłeś nic o..
Nie zdążyłem dokończyć, bo mój przyjaciel pchnął biodrami, tak że jego erekcja mocno otarła się o moją twardniejącą dopiero męskość. Jęknąłem po raz kolejny tego dnia. Nie odzywał się do mnie, jedynie miarowo poruszał się na moich udach, kręcąc się w różne strony, tak aby nasze członki zetknęły się jak najwięcej razy. Jednocześnie obsypywał pocałunkami skórę mojej szyi, ma której zostawił już kilka czerwonych malinek. Jego usta sunęły po moich obojczykach, by nareszcie dotrzeć do celu swej wyprawy – sutków. Poczułem na nich ciepły i wilgotny język Louisa, który zdecydowanie wiedział, co z nim robić. Doprowadzał mnie do szaleństwa swoimi wargami i niekontrolowanymi ruchami bioder. Byłem tak pochłonięty na odbieraniu przyjemności, jaką mi dawał mój najlepszy przyjaciel, że ledwo usłyszałem metaforyczny alarm, który brzęczał w mojej głowie od dłuższej chwili. To zbyt intymne, zbyt erotyczne. To złe. Tego nie robi się z przyjacielem w czwartkowe popołudnie. Tego nie robi się z przyjacielem, któremu właśnie zmarła dziewczyna. Tego w ogóle powinno nie być. Lecz za późno było już na rozważne myślenie i podejmowanie właściwych wyborów. Decyzje podjąłem kilka minut temu. Szybko ściągnąłem z Louisa jego czarną koszulkę i zacząłem podziwiać zarysowane mięśnie brzucha. Czułem jak jego dłonie suną po moich bokach, by dotrzeć do paska, który trzymał moje spodnie. Mój towarzysz jednym sprawnym ruchem zsunął mi je z bioder. Gdy pozbywał się dolnej części mojej garderoby, jego dłoń kilka razy „przypadkowo” zahaczyła o kształt, który rysował się pod moimi ciemnymi bokserkami. Temperatura w pokoju była niska i z trudem hamowałem drżenie z zimna. Jednak tuląc się do torsu Louisa, gdy ten oplatał mnie swoimi silnymi ramionami było wszystkim, co w danej chwili było mi potrzebne. Jego spodnie wkrótce również leżały gdzieś zmięte w kącie, a my siedzieliśmy na zmiętej pościeli małżeńskiego łóżka, obsypując się wzajemnie czułymi pocałunkami. W pewnym momencie Louis wstał, a mnie momentalnie ogarnęło przerażenie. Stanął przede mną, a w mojej głowie pojawiły się najróżniejsze skojarzenia. Bezpodstawne. Przyjaciel podał mi rękę, złapał mnie za nią i pociągnął w stronę łazienki, której drzwi znajdowały się naprzeciwko łóżka. Louis szedł przodem i obserwowałem jak napięta erekcja przeszkadza mu w stawianiu kolejnych kroków. Przeszliśmy przez próg, a moja dłoń wciąż znajdowała się w jego mocnym uścisku. Puścił ją jedynie wtedy, gdy oboje staliśmy pod naprawdę wielkim prysznicem, z wypchanymi do granic możliwości bokserkami, a na nasze ciała spływały pierwsze krople ciepłej wody. Nie robiliśmy nic, prócz spoglądania sobie w oczy. Staliśmy tam, zupełnie nieruchomi, ciesząc się wzajemnym widokiem. Patrzyłem jak strumienie spadające z góry obmywały ciało Louisa, jak drobniutkie kropelki zmywają ślady łez z jego policzków. Wyciągnąłem przed siebie dłoń i położyłem ją na torsie Louisa. Czułem jak jego serce bije, czułem jak pompuje krew niemal pod moimi palcami. Mój przyjaciel zafascynowany tym, co właśnie robię, uczynił podobnie. Jego rozgrzana już dłoń spoczywała na mojej piersi. Ten moment mógł trwać dla mnie wiecznie. Był doskonały.
- Chcesz tego? – Cichy głos Louisa przebił się przez szum wody, która uderzała w nasze dwa, prawie nagie ciała.
- Czego? … Oh. – Moja nieporadność nie była zbyt pomocna.
Czy chciałem? Tak. Cokolwiek proponował mi Louis, a moja wyobraźnia podsyłała mi obrazy, co może zajść między nami, zawsze gotów byłem odpowiadać twierdząco. Chcesz zjeść kawałek ciasta? Tak. Chcesz przyjść na imprezę w sobotę? Tak. Oddasz za mnie życie, gdybyś miał taką możliwość? Tak. Wyjdziesz za mnie? Po tysiąckroć tak. Prosta reguła. Nie chcąc jednak mówić oklepanego Tak, które i tak nie wyrażało wszystkich moich odczuć. Podszedłem krok bliżej, przez co pokonałem całą dzielącą nas odległość. Bez żadnego zapytania, wyciągnąłem dłoń i zaczepiłem palcami o bokserki Louisa. Chwyciłem je w palce i bez żadnego skrępowania usunąłem mu je z bioder. Chwyciłem głęboki haust powietrza, gdy zerknąłem chwilę później w dół i zobaczyłem, co Louis zawsze w spodniach chował. „Łał” to chyba jedyne poprawne określenie. Jego erekcja wciąż się powiększała, a ja stałem tam i marzyłem, by choć jej dotknąć. On umożliwił mi to, przysuwając się jeszcze bliżej i spoglądając na mnie zalotnym i jednocześnie nieco speszonym wzrokiem. Takie zaproszenie wystarczyło. Delikatnie chwyciłem w dłoń jego męskość, a mój kochanek w tym momencie wydał z siebie pierwsze westchnienie tego wieczoru. Moja dłoń zaczęła poruszać się w określony sposób, tak jak zazwyczaj robiłem to sobie samemu. Obserwowałem jak twarz Louisa zmienia się ze względu na szybkość moich ruchów. Nie pozwoliłem mu dojść, nie chciałem by czuł się niespełniony. Przyśpieszałem i zwalniałem, by dać mu jak najwięcej przyjemności. Ciepłe strumienie wody działały pobudzająco, moje palce ślizgały się po jego członku, a w powietrzu niemal unosił się zapach dwóch spragnionych ciał, dając w efekcie niesamowite uczucie. Po chwili jednak poczułem jak erekcja mojego przyjaciela twardnieje jeszcze mocniej i zaczyna delikatnie drżeć, więc szybko przestałem wykonywać jakiekolwiek ruchy ręką, nie chcąc, by nasza zabawa skończyć się miała dopiero teraz. Louis przeczesał palcami moje mokre włosy, odgarnął je z czoła i złożył bardzo czuły pocałunek na moich rozchylonych ustach, który ja leniwie odwzajemniłem. Do takiego stopnia pochłonęły mnie ramiona chłopaka, że nie zauważyłem nawet, kiedy moja męskość została uwolniona z ciasnego materiału bokserek. Louis przesunął kilka razy po niej palcami, a ja w efekcie zadrżałem z wszechogarniającego podniecenia.
- Odwróć się. – Usłyszałem cichy szept tuż obok mojego ucha i ogarnęło mnie przerażenie. – Nie bój się. Nie zrobię ci nic, obiecuję..
Mam się nie bać? On mnie przecież rozerwie na pół. Nigdy się we mnie nie zmieści. To niemożliwe.
- Harry. – Głos Louisa nawet w takiej chwili budził moje zaufanie. – Uwierz mi. Będzie dobrze.
Niepewnie przestąpiłem krok i obróciłem się tyłem, wciąż pełen obaw. Oparłem dłonie na zimnych kafelkach i opuściłem głowę w dół. Poczułem, jak mój kochanek jedną ręką zaczyna masować mi plecy, by rozluźnić mnie w każdy możliwy sposób, a drugą krąży wokół moich pośladków, próbując przyzwyczaić mnie do swojego dotyku. Jego dłoń krążyła po moim ciele, a gdy docierała do mojego wejścia, które jeszcze nigdy nie było pieszczone w taki sposób, ja momentalnie zaczynałem drżeć, niewiadomo czy ze strachu czy przyjemności. Odwróciłem się i zobaczyłem Louisa, który cofnął się o krok do półeczki, zawieszonej wewnątrz prysznica, by zabrać z niej małą buteleczkę z nieokreśloną zawartością. Otworzył ją jednym sprawnym ruchem i wylał część płynnej substancji na swoje dłonie. Wmasował ją lekko i na powrót wrócił do mnie. Poczułem ciepło na własnych pośladkach.
- Rozluźnij się.. – Głos mojego przyjaciela działał kojąco i pomagał mi zebrać myśli.
Krzyknąłem, gdy poczułem jak palec Louisa niespodziewanie wsuwa się w moje wnętrze. Mogłem szukać wielu określeń, by opisać to uczucie, lecz tylko jedno wydawało się właściwe – ból. Odruchowo napiąłem wszystkie mięśnie, a nieprzyjemne uczucie jeszcze bardziej dało o sobie znać. Oddychałem ciężko, a co jakiś czas spomiędzy moich lekko rozchylonych warg wydobywał się cichy jęk, który na pewno nie był spowodowany przyjemnością. Mój kochanek stał za mną, a jego usta całowały mój spięty kark, próbując pomóc mi przejść przez obecną sytuację. Kłamał. Bolało jak sam skurwysyn. Odwróciłem twarz w jego stronę tak, by nasze wargi zetknęły się w kolejnym magicznym, przesyconym erotyzmem, pocałunku, który na moment pozwolił mi zapomnieć, o nieprzyjemnym uczuciu, którego właśnie doświadczałem. Mój przyjaciel dał mi jeszcze chwilę, a gdy niemrawo pokiwałem głową ten zaczął niepewnie poruszać palcem w moim ciasnym wnętrzu. Powoli rozluźniałem się, a ból zaczynał stopniowo przechodzić w przyjemność, w tak skrajny sposób, że minutę później sam z własnej inicjatywy ruszałem biodrami próbując zwielokrotnić ofiarowane mi doznania.
- Możesz iść dalej. – Wyszeptałem cicho, a moje usta rozciągnęły się w nieśmiałym uśmiechu.
Nie czekałem zbyt długo, bo już po chwili poczułem kolejny palec tuż obok mojego wejścia. Gdy Louis wsunął go niepewnie do środka, zadrżałem, a ból znów dał po sobie znać. Uczucie to było nieporównywalne z żadnym innym, ale nawet zwijając się pod nieprzyjemnym dotykiem, było mi w pewien sposób dobrze. Po raz kolejny przytaknąłem, dając tym samym znak Louisowi, że wszystko jest w porządku i może on kontynuować. Poczułem coś dziwnego, gdy zaczął on poruszać dwoma palcami w moim wnętrzu, krzyżując i prostując je na zmianę. Jak mogłem przypuszczać, kilka pierwszych ruchów było istnym koszmarem, lecz ciepła ręka przyjaciela masująca moje pośladki, oraz gorące strumienie wody obmywające nasze ciała, uspokajały mnie w niesamowity sposób. Lou przyśpieszył, a ja zaczynałem cichutko pojękiwać z wszechogarniającego mnie podniecenia. Nigdy nie było mi tak dobrze. Gdy tylko próbowałem sięgnąć do mojej twardej męskości, by w jakiś sposób dać upust tym ogarniającym mnie uczuciom, ręka mojego przyjaciela odtrącała mnie zdecydowanie. Pozostało mi tylko zaciskać dłonie w pięści i czerpać jak najwięcej z ofiarowanych mi doznań. W pewnym momencie Louis wyciągnął palce z mojego wnętrza, na co ja zareagowałem westchnieniem rozczarowania.
- Proszę, nie przerywaj.. – Oddychałem ciężko i wypowiedzenie nawet tak krótkiego zdania sprawiało mi wiele trudności.
- Nie miałem zamiaru. – Usłyszałem cichy pomruk za moim ramieniem i jednocześnie poczułem twardy kształt ocierający się o moje pośladki. – Jesteś tego pewien?
- Tak.
Nie zawahałem się ani chwili. Było to dla mnie oczywiste. Chciałem go mieć pod każdą postacią. Mój zdecydowany głos musiał go najwidoczniej przekonać, bo chwilę później na moje wejście zaczął naciskać członek Louisa. Wydałem z siebie jęk pełen podniecenia. Automatycznie stanąłem w większym rozkroku, a on złapał moje biodra i powoli przyciągnął do siebie. Nogi ugięły się pode mną, gdy poczułem, jak mój kochanek wchodzi we mnie z cichym jękiem. Sprawiło mi to ogromy ból, najdotkliwszy ze wszystkich, jakich doświadczyłem, zdecydowanie jeden z najgorszych w moim całym życiu. Gdyby nie dłonie przyjaciela, które przytrzymały mnie w pasie, nie mógłbym utrzymać równowagi. Opierałem mocno zaciśnięte pięści o zimne kafelki, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. To nie było przyjemne.
- Harry, może ja.. – Niezdecydowany Louis spoglądał na moją twarz z smutnym wyrazem twarzy, na której malował się wyraz poczucia winy.
- Nie. – Warknąłem cicho. – Daj mi chwilę.
Uczynił to, a ja powoli przyzwyczajałem się do obcego kształtu, który był we mnie. Ból zaczął stopniowo znikać, a nieprzyjemne uczucie odchodziło w niepamięć. Czułem się dziwnie kompletny. Mimo, iż miałem za sobą już seks z kilkoma kobietami, to te doznania, które właśnie oferował mi Louis, były czymś zupełnie odmiennym, od wszystkich znanych mi norm. Nigdy nie czułem się tak podniecony, nigdy nikt nie doprowadził mnie tak blisko granicy szaleństwa. Zacząłem lekko kręcić biodrami, gdy ból niemal zupełnie odszedł, lub gdy zwyczajnie przestałem zwracać na niego uwagę. Louis widząc, że sam zaczynam zabiegać o przyjemność, nie kazał mi długo czekać. Zaczął poruszać się w moim wnętrzu, wykonując powolne i delikatne ruchy, które nie dawały mi tego, czego naprawdę chciałem. Zaczęliśmy miarowo przyśpieszać, a nasze jęki stawały się coraz głośniejsze. Przestaliśmy uważać na to, co robimy. Działaliśmy pod wpływem chwili, emocji i dzikiego, niemal zwierzęcego instynktu. Czułem jego gorący oddech na swoim karku, który doprowadzał mnie na sam szczyt. Mój członek boleśnie stał od kilkunastu minut, a za każdym razem, gdy próbowałem dotknąć go i w ulżyć podnieceniu, kumulującym się w nim, Louis odciągał moje ręce i kazał mi być cierpliwym. Jego pchnięcia stawały się coraz głębsze, tempo coraz szybsze, a jęki coraz głośniejsze. W pewnym momencie zmienił kąt, pod którym wchodził w moje ciało, a ja dosłownie zawyłem z przyjemności, gdy ta rozlewała się po moim ciele. Było to coś innego, odmiennego od zwykłego orgazmu, którego doświadczyłem wiele razy. W tej chwili Louis uciskał coś wewnątrz mnie, ocierał się o jakiś punkt, przez co ja krzyczałem z rozkoszy, nie bacząc, że obecnie musiała mnie słysząc cała okolica. Niemal w tym samym momencie poczułem, jak jego dłoń sięga mojej męskości, obejmuje ją palcami i zaczyna wykonywać długie, płynne ruchy wzdłuż niej. To było najlepsze uczucie, jakiego doświadczyłem w życiu. Mój urywany oddech, nasze wspólne głośne jęki, odgłosy ocierających się ciał i cicho szemrząca woda w tle tworzyła najpiękniejszą muzykę, jaką w życiu słyszałem. Odwróciłem się, chcąc popatrzeć Louisowi choć przez chwilę w oczy, ale widok jego twarzy, na której malował się wyraz czystej przyjemności, spełnienia i pożądania był zbyt wielki do udźwignięcia. Czułem, jak drżę, a następnie doszedłem w dłoni mojego przyjaciela, oblewając ją ciepłą spermą. Orgazm nadszedł szybciej niż mogłem się spodziewać, ale był za to najintensywniejszy jaki kiedykolwiek miałem i trwał dłużej niż inne, które przeżyłem dotychczas. Czułem każdą komórkę mojego ciała, każdy mięsień, każdy dotyk. Nie chciałem tego przerywać, mogłem trwać tak w nieskończoność, czerpiąc niesamowitą przyjemność z naszej wzajemnej bliskości. Jednak kilka pchnięć później również mój towarzysz, z głośnym jękiem skończył i strzelił płynną cieczą, która przyjemnie rozlała się po moim wnętrzu. Objął mnie ramionami w pasie i wtulił twarz w moje mokre, splątane włosy, drżąc w orgazmie obezwładniającym jego ciało. Staliśmy tak targani niesamowitymi uczuciami, a czas nie miał znaczenia. Zamknąłem oczy i poddałem się chwili, czując jak ciepło mojego kochanka ogrzewa moje ciało, gdy ten powoli wysuwał się ze mnie. Gdy Louis opuścił mnie całkiem, nie chciałem myśleć o tym, co przed chwilą uczyniliśmy. Było mi zbyt dobrze, zbyt idealnie, by psuć ten moment niepotrzebnymi rozważaniami i rozmyślaniami. Chciałem zostać w tym miejscu na wiele długich lat, nie przejmując się niczym innym, oprócz naszej dwójki, uczuć pomiędzy nami i wzajemnym pożądaniu. Niestety, nie było nam to dane. Odwróciłem się w jego stronę, a on nawet przez moment nie wypuścił mnie z objęć. Spojrzałem w jego oczy. Było mi dobrze, a widząc jego piękne usta, które rozciągnęły się w ciepłym i czułym uśmiechu, nie mogłem się powstrzymać, by nie przysunąć się bliżej i delikatnie musnąć je swoimi. Cichy i melodyjny śmiech Louisa potoczył się po pomieszczeniu, gdy pojedynczymi pocałunkami obdarowywałem jego rumiane policzki. Ciepła woda zmywała z nas wszystkie ślady, które pozostały na naszych dwóch rozgrzanych ciałach, pozostawiając jedynie niesamowite wspomnienia, które zostaną w naszych umysłach na jeszcze długi okres czasu.